Nie dziwi stwierdzenie starożytnego poety rzymskiego Marcjalisa, że człowiek uczy się przez całe życie. Trudniej pojąć, że wkrótce podręczniki mogą odejść w zapomnienie, a wręcz niewyobrażalne jest, że zawód nauczyciela straci na znaczeniu. Do nauczania będzie potrzebne tylko ogólnie dostępne szybkie łącze z internetem, odrobina silnej woli i samodyscyplina.
Nauczanie zdalne
Sprawcą tego całego zamieszania jest e-learning. To metoda edukacji zdalnej, która podczas przekazywania wiedzy korzysta ze wszystkich dostępnych mediów elektronicznych, w tym m.in. z Internetu, extranetu, intranetu, fizycznych nośników danych. Jedną z jej głównych zalet jest możliwość wyboru dowolnego miejsca, czasu nauki i dostosowania jej tempa do własnego rytmu życia bądź pracy.
Bezpośrednimi poprzednikami e-learningu były kursy korespondencyjne. W Stanach Zjednoczonych zapoczątkowane ok. 1728 roku. W Polsce Uniwersytet Krakowski wprowadził je do swojej oferty w 1776 roku. Za formę kształcenia na odległość uważany jest także powstały w 1886 roku Uniwersytet Latający.
Tu i teraz
Przełomowe, w historii nauczania zdalnego, okazało się upowszechnienie radia, telewizji, a przede wszystkim komputera. Dziś e-learning jest chętnie wykorzystywany przez uczelnie wyższe jako doskonałe uzupełnienie tradycyjnego procesu nauczania. Jego zalety dostrzegają także firmy, które w ten sposób dzielą się wiedzą ze swoimi pracownikami. Według badań z 2009 roku przeprowadzonych przez MMB-Institut für Medien-und Kompetenzforschung w Niemczech z e-nauczania korzysta aż 55% największych przedsiębiorstw. W Stanach Zjednoczonych rynek e-learningu w 2007 roku został wyceniony na 17,5 miliardów dolarów. Polska na tym tle wypada dość słabo. Ministerstwo Rozwoju Regionalnego podało, że zaledwie 3% polskich firm korzysta z dobrodziejstw e-learningu.
Oblicza e-learningu
Polacy jednak coraz częściej przekonują się, że w szeroko pojętym e-learningu leży przyszłość nauczania – zarówno samodzielnego jak i zorganizowanego. Z tą tezą zgadza się również jedenaścioro ekspertów związanych z branżą e-learningu, którzy w ostatnich tygodniach dzielili się swoimi spostrzeżeniami i przewidywaniami, w internetowej serii filmików pod tytułem: Wiedza 3.0 – rozmowy o e-learningu.
Wszyscy respondenci zgadzają się, że jest to technologia z ogromnym potencjałem, która nie jest obecnie w pełni wykorzystywana. Dla wielu osób i firm e-learning zaczyna się i kończy na kursach opartych na scenariuszu z wirtualnymi postaciami, który zakończony jest sprawdzaniem wiedzy (najczęściej w postaci quizu). Ale są też ambitniejsze projekty – np. Marcin Sołodki z Fundacji Dzieci Niczyje, przygotowuje kursy przedstawiające zasady bezpiecznego korzystania z Internetu. Prof. Bogdan Galwas z Politechniki Warszawskiej to twórca około 80 darmowych podręczników elektronicznych. Z kolei Piotr Peszko z 2edu.pl prowadzi konsultacje dla firm z zakresu wdrażania e-learningu do systemów szkoleń pracowniczych.
Eksperci, zapytani o pierwszy kontakt z e-learningiem, byli podzieleni pół na pół. Sześciu z nich pierwszy raz spotkało się z tym pojęciem na studiach, natomiast pięciu dopiero w pracy zawodowej.
Co ciekawe, sami też prywatnie korzystają z jego zalet. Bartłomiej Postek, założyciel i prezes Funmedia, w wolnych chwilach z pomocą kursów e-learningowych stara się poprawić swoją prędkość pisania na klawiaturze. Maciej Zderkiewicz z e-learning.pl, codziennie wieczorem używa aplikacji Duolingo do nauki języków obcych. Wypowiedzi ekspertów potwierdzają tezę, że e-learning to o wile więcej niż kursy i szkolenia. Dziś w zasadzie czerpać wiedzę i zdobywać nowe umiejętności możemy grając w grę na smartfonie, oglądając telewizję, przeglądając prasę, serwisy społecznościowe na tablecie, czy na komputerze – oglądając nagranie lub transmisję wykładu, prowadząc wideorozmowę.
Świetlana przyszłość?
Rodzi się pytanie – co dalej? Czy można jeszcze efektywniej, sprawniej i przyjemniej chłonąć wiedzę? W życie społeczeństwa coraz śmielej wchodzą nowoczesne technologie wspierające e-edukację. Czy przeniesie to proces kształcenia na jeszcze wyższy poziom?
Wielu ekspertów, m.in. Maciej Zderkiewicz i Marcin Sołodki, uważa, że w najbliższych latach szeroko pojęte nauczanie zrewolucjonizują tzw. technologie „wearable” (ubieralne) jak inteligentne zegarki czy okulary, które będą nam na żądanie podawać potrzebne informacje.
Bartłomiej Postek twierdzi, że dzięki technologiom będziemy mogli nie tylko zwiększyć efektywność własnej pracy, ale przede wszystkim zaoszczędzić wiele czasu przeznaczanego na ewaluację osiągnięć.
Z kolei Piotr Sikorski przypuszcza, że e-learning będzie szedł w kierunku symulacji wirtualnych światów, z których to łatwo, w dowolnym momencie będzie można czerpać potrzebną wiedzę.
Być może, wysnuwa hipotezę Bartłomiej Polakowski z PZU, kiedyś do zdalnego nauczania nie będzie nam potrzebny smartfon, telewizor czy tablet, a nauka posunie się na tyle, że będziemy w stanie odpowiednio zaprogramować ludzki umysł.
Źródło: UNIT4 Polska
Sprawcą tego całego zamieszania jest e-learning. To metoda edukacji zdalnej, która podczas przekazywania wiedzy korzysta ze wszystkich dostępnych mediów elektronicznych, w tym m.in. z Internetu, extranetu, intranetu, fizycznych nośników danych. Jedną z jej głównych zalet jest możliwość wyboru dowolnego miejsca, czasu nauki i dostosowania jej tempa do własnego rytmu życia bądź pracy.
Bezpośrednimi poprzednikami e-learningu były kursy korespondencyjne. W Stanach Zjednoczonych zapoczątkowane ok. 1728 roku. W Polsce Uniwersytet Krakowski wprowadził je do swojej oferty w 1776 roku. Za formę kształcenia na odległość uważany jest także powstały w 1886 roku Uniwersytet Latający.
Tu i teraz
Przełomowe, w historii nauczania zdalnego, okazało się upowszechnienie radia, telewizji, a przede wszystkim komputera. Dziś e-learning jest chętnie wykorzystywany przez uczelnie wyższe jako doskonałe uzupełnienie tradycyjnego procesu nauczania. Jego zalety dostrzegają także firmy, które w ten sposób dzielą się wiedzą ze swoimi pracownikami. Według badań z 2009 roku przeprowadzonych przez MMB-Institut für Medien-und Kompetenzforschung w Niemczech z e-nauczania korzysta aż 55% największych przedsiębiorstw. W Stanach Zjednoczonych rynek e-learningu w 2007 roku został wyceniony na 17,5 miliardów dolarów. Polska na tym tle wypada dość słabo. Ministerstwo Rozwoju Regionalnego podało, że zaledwie 3% polskich firm korzysta z dobrodziejstw e-learningu.
Oblicza e-learningu
Polacy jednak coraz częściej przekonują się, że w szeroko pojętym e-learningu leży przyszłość nauczania – zarówno samodzielnego jak i zorganizowanego. Z tą tezą zgadza się również jedenaścioro ekspertów związanych z branżą e-learningu, którzy w ostatnich tygodniach dzielili się swoimi spostrzeżeniami i przewidywaniami, w internetowej serii filmików pod tytułem: Wiedza 3.0 – rozmowy o e-learningu.
Wszyscy respondenci zgadzają się, że jest to technologia z ogromnym potencjałem, która nie jest obecnie w pełni wykorzystywana. Dla wielu osób i firm e-learning zaczyna się i kończy na kursach opartych na scenariuszu z wirtualnymi postaciami, który zakończony jest sprawdzaniem wiedzy (najczęściej w postaci quizu). Ale są też ambitniejsze projekty – np. Marcin Sołodki z Fundacji Dzieci Niczyje, przygotowuje kursy przedstawiające zasady bezpiecznego korzystania z Internetu. Prof. Bogdan Galwas z Politechniki Warszawskiej to twórca około 80 darmowych podręczników elektronicznych. Z kolei Piotr Peszko z 2edu.pl prowadzi konsultacje dla firm z zakresu wdrażania e-learningu do systemów szkoleń pracowniczych.
Eksperci, zapytani o pierwszy kontakt z e-learningiem, byli podzieleni pół na pół. Sześciu z nich pierwszy raz spotkało się z tym pojęciem na studiach, natomiast pięciu dopiero w pracy zawodowej.
Co ciekawe, sami też prywatnie korzystają z jego zalet. Bartłomiej Postek, założyciel i prezes Funmedia, w wolnych chwilach z pomocą kursów e-learningowych stara się poprawić swoją prędkość pisania na klawiaturze. Maciej Zderkiewicz z e-learning.pl, codziennie wieczorem używa aplikacji Duolingo do nauki języków obcych. Wypowiedzi ekspertów potwierdzają tezę, że e-learning to o wile więcej niż kursy i szkolenia. Dziś w zasadzie czerpać wiedzę i zdobywać nowe umiejętności możemy grając w grę na smartfonie, oglądając telewizję, przeglądając prasę, serwisy społecznościowe na tablecie, czy na komputerze – oglądając nagranie lub transmisję wykładu, prowadząc wideorozmowę.
Świetlana przyszłość?
Rodzi się pytanie – co dalej? Czy można jeszcze efektywniej, sprawniej i przyjemniej chłonąć wiedzę? W życie społeczeństwa coraz śmielej wchodzą nowoczesne technologie wspierające e-edukację. Czy przeniesie to proces kształcenia na jeszcze wyższy poziom?
Wielu ekspertów, m.in. Maciej Zderkiewicz i Marcin Sołodki, uważa, że w najbliższych latach szeroko pojęte nauczanie zrewolucjonizują tzw. technologie „wearable” (ubieralne) jak inteligentne zegarki czy okulary, które będą nam na żądanie podawać potrzebne informacje.
Bartłomiej Postek twierdzi, że dzięki technologiom będziemy mogli nie tylko zwiększyć efektywność własnej pracy, ale przede wszystkim zaoszczędzić wiele czasu przeznaczanego na ewaluację osiągnięć.
Z kolei Piotr Sikorski przypuszcza, że e-learning będzie szedł w kierunku symulacji wirtualnych światów, z których to łatwo, w dowolnym momencie będzie można czerpać potrzebną wiedzę.
Być może, wysnuwa hipotezę Bartłomiej Polakowski z PZU, kiedyś do zdalnego nauczania nie będzie nam potrzebny smartfon, telewizor czy tablet, a nauka posunie się na tyle, że będziemy w stanie odpowiednio zaprogramować ludzki umysł.
Źródło: UNIT4 Polska